Piotr Suchenia, niezastąpiony członek naszego Test Teamu przyjrzał się kolekcji bielizny termoaktywnej i opowiedział nam o swoich spostrzeżeniach. Czy RIFFE to faktycznie prawdziwa rewelacja? Przeczytaj recenzję aby poznać odpowiedź na to pytanie!
Z Fjordem Nansenem współpracuję bardzo długo. W ich odzieży biegałem na Antarktydzie, Grenlandii czy Spitsbergenie, w miejscach, gdzie jest zimno i pogoda rozdaje karty. Startując w maratonach zlokalizowanych poza kołem podbiegunowym, musiałem mieć ze sobą sprawdzoną i najlepszą odzież, gdyż od tego zależał nie tylko komfort termiczny, ale zarówno zdrowie, jak i bezpieczeństwo. Łatwo wyobrazić sobie, co by się stało, gdyby przy temperaturze odczuwalnej poniżej – 30 stopni Celsjusza, odzież zawiodła i nie funkcjonowałaby, jak powinna. Mogłoby dojść do odmrożeń, których każdy chciałby uniknąć.
Moją ulubioną i wypróbowaną linią produktów była kolekcja ARE, która przeobraziła się w RIFFE. Z niecierpliwością czekałem więc na nią. Pierwszy raz mogłem poczuć, co producent miał na myśli, konstruując produkty RIFFE, podczas krótkiego testu odzieży w Górach Izerskich i Rudawach Janowickich. Po rozpakowaniu bluzy z długim rękawem i założeniu jej na siebie od razu wiedziałem, że będzie to moja ulubiona odzież na chłodne dni i jesienno-zimowe treningi.
Bezszwowy krój i doskonałe przyleganie do ciała sprawiły, że nie miałem odczucia przesuwania się bluzy po ciele, zsuwania się z dolnego odcinka lędźwiowego czy marszczenia pod pachami. Nawet kiedy nie wpuszczałem jej w legginsy i była jedyną warstwą podczas treningu, biegało się komfortowo i nie czułem, że czegoś mi brakuje, np. pierwszej warstwy, którą w teorii mógłbym założyć pod RIFFE. W chłodniejsze i bardziej wietrzne dni, na bluzę zakładałem kamizelkę biegową lub kurtkę przeciwwiatrową czy przeciwdeszczową. Idealnie sprawdziła się tu oddychalność RIFFE, dzięki której w 100% spełniała swoje zadanie. Nawet podczas bardzo intensywnych treningów pot odprowadzany był na zewnątrz i longsleeve RIFFE nie nasiąkał nim, powodując uczucia dyskomortu.
Warto zatrzymać się jeszcze na chwilę w kwestii komfortu cieplnego. Podczas każdej aktywności fizycznej generujemy ciepło. Rolą odzieży powinno być więc niedoprowadzenie do przegrzania organizmu oraz do jego zbytniego wychłodzenia i z czystym sumieniem mogę potwierdzić, że longsleeve RIFFE spełniał to zadanie. Trenując w tej odzieży, czułem się idealnie. Nie było mi za ciepło i nie odczuwałem chłodu. Było optymalnie.
Cytując producenta, który pisze o umieszczonych w strukturze jonów srebra zapewniających wysoki poziom higieny, mogę ponownie potwierdzić, że tak jest, chociaż ten temat jest marginalizowany i rzadko kiedy poruszany. Bieganie czy turystyka wiąże się z ruchem, a w trakcie ruchu wiadome jest, że się pocimy. Podczas wypraw rzadko kiedy jest możliwość wyprania odzieży, a jej ilość zabrana do plecaka jest ograniczona jego pojemnością. Testując longsleeve RIFFE, z premedytacją nie prałem jej przez kilka dni, realizując kolejne jednostki treningowe. Może nie brzmi to apetycznie i wrażliwe osoby mogą się obruszyć, ale nawet po trzech jednostkach biegowych, bluza nie przesiąkła zapachem potu i można było ją założyć na kolejny trening.
Oddychalność, zapewnienie komfortu termicznego oraz dopasowanie się do sylwetki utwierdziły mnie w przekonaniu, że to jest właśnie ten produkt, którego podobnie jak jego poprzednika ARE, będę mógł zabrać na kolejne arktyczne wyjazdy, nie martwiąc się o to, czy podoła wyzwaniu. Longsleeve RIFFE, będący częścią linii OVERNORD, na pewno stanie się moim stałym kompanem na jesienno-zimowe treningi i z niecierpliwością czekam, aż nadciągnie arktyczny chłód z północy.