Project Armenia

O "Projekt Armenia" rozmowa z Aleksandrą Wierzbowską.

Project Armenia, czym jest, dlaczego akurat w Armenii oraz o tym czy można uprawiać turystykę w tym nie tak odległym kraju przeczytacie poniżej. W rozmowie przerywanej niepogodą, ograniczonym kontaktem ze światem i mijającymi dobami.

Aleksandra Wierzbowska jest podróżniczką z krwi i kości.

Aleksandra Wierzbowska jest podróżniczką z krwi i kości. Od prawie 3 lat nieustannie w drodze, którą rozpoczęła od solowej wyprawy po Islandii, następnie postanowiła przejść Park Narodowy Abisko w Szwecji w trakcie nocy polarnej. Co z kolei doprowadziło ją do trzymiesięcznej kobiecej podróży rowerowej przez Bałkany.

 

W międzyczasie zdobyła kilka 4 tysięczników w Alpach oraz wspinała się tradowo w Tatrach. W 2019 roku spędziła miesiąc chodząc po Himalajach i zaliczając kilka 5 tysięczników. Następnie szybki rejs z Włoch do Hiszpanii przez morze Tyrreńskie oraz podróż do Parku Narodowego Yosemite.

 

Ola zdecydowanie nie należy do ludzi, którzy w życiu marnują swój czas. Przed rozpoczęciem swojej podróży pracowała jako instruktorka w BlokoBlisko, Kaliskiej ściance wspinaczkowej, skupiając się na wspinaniu sportowym oraz boulderingu. Jednak zorientowała się, że to jej w życiu nie wystarczy i potrzebuje więcej przygód outdoorowych.

 

Podróże to nie jedyna pasja, którą stara się rozwinąć w życiu. Fotografia, filmografia oraz tropienie niezwykłych historii ukrytych w lokalnej kulturze, są kolejnym motorem napędowym dla wszystkich wypraw i trzeba przyznać, że bardzo dobrze jej to wychodzi, a doceniły to m.in. pisma takie jak Adventoor i Wspinanie.

 

To właśnie Ola napisała do nas z pytaniem o wsparcie wyprawy, o której istnieniu nie mielibyśmy pojęcia. Poniżej znajdziecie naszą rozmowę z Aleksandrą Wierzbowską, którą przeprowadziliśmy w pierwszym tygodniu września.

Fjord Nansen: Cześć Olu! Widziałem, że zeszliście w doliny. Czy mogę Ci w takim razie podesłać parę pytań odnośnie Projektu Armenia?

 

Aleksandra Wierzbowska: Jasne!!! Wczoraj się na chwilkę ewakuowaliśmy ze względu na pogodę choć namioty dzielnie stoją. Bardzo chętnie odpowiemy.

 

FN: Nie dziwię się, nie ma się co kisić. Project Armenia to ekspedycja międzynarodowa, zainicjowana przez Val Ismailia. W jaki sposób razem z Jankiem Kędzią trafiliście do zespołu?

 

AW: Przepraszam za zwłokę, odbywaliśmy dość szalony i spontaniczny powrót na klify. Odpowiadając na pytanie, do projektu zostałam zaproszona przez Vala, który od dłuższego czasu obserwował w mediach moje wyprawy oraz kadry, które z nich przywoziłam. Poszukiwał kogoś, kto jest zarówno wspinaczem jak i umiejętnie posługuje się kamerą i coś magicznego sprawiło, iż postanowił uwierzyć we mnie. Nie znaliśmy się wcześniej, choć posiadamy wspólnego znajomego – Charliego Smitha, który kilka lat temu próbował wraz z ekipą dokonać pierwszego trawersu Islandii zimą. Być może to dzięki niemu kiedyś trafił na mój profil.

 

Janka zresztą też wtedy nie znałam, Nasze drogi skrzyżowały się dopiero kilka miesięcy później w środku Karkonoszy, a dokładniej w kultowym schronisku Samotnia. Zdarzyło się to niby przypadkiem, a jednak dziś łatwiej jest mi uwierzyć, iż byliśmy tam podświadomie umówieni od lat. Szybko nawiązała się między nami nić przyjaźni oraz porozumienia. Janek bowiem okazał się być doświadczonym operatorem filmowym, miłośnikiem gór oraz żeglarzem. Z biegiem czasu naturalnym stał się dla mnie wybór zabrania go ze sobą i mogę szczerze przyznać, że nie myliłam się. Choć jestem zazwyczaj indywidualistką, podczas tej wyprawy uświadomiłam sobie, iż razem możemy więcej.

 

FN: Też czasami mam wrażenie, że los historię już ułożył, czas tylko ją odkryć.

FN: Opowiedz mi więcej o projekcie, jakie są wasze główne założenia? Czy chodzi tylko o przygotowanie regionu dla wspinaczy?

 

AW: Nasze główne założenia to stworzenie nowego rejonu na niezdobytych ścianach oraz środowiska wspinaczkowego w Armenii, co pomogłoby zarówno rozwinąć gałąź turystyczną oraz zainteresowanie krajem jak i zachęciłoby młodych ludzi do wychodzenia na zewnątrz, spędzania czasu w naturze, stawiania sobie życiowych wyzwań. Wierzymy, że wspinaczka jest wspaniałą szkołą charakteru, szacunku do przyrody oraz że zmienia perspektywę patrzenia na świat. Zdecydowanie każdy powinien mieć szansę spróbować się w niej odnaleźć. Ponadto wierzę, że każdy z nas przyjeżdża tutaj z własnym celem niesionym w sercu.

 

Dziewczyny w tym także ja, chcą w pewien sposób podkreślić, iż płeć nie powinna nas ograniczać i że siła także jest kobietą. Chciałybyśmy zwiększyć ilość kobiet, które biorą udział w tego typu ekspedycjach dać im więcej wiary w siebie, ale także pokazać, iż już jest nas wiele mimo, iż niekiedy medialnie jesteśmy pomijane. Mamy wśród ekipy osoby, wracają po ciężkim wypadku w skałach i chcą pokonać swoje lęki oraz słabości. Są też ci, którzy po prostu kochają to miejsce i chcą je pielęgnować, albo jak Tad – wracają do korzeni, Tad wychował się w Australii, ale jego korzenie znajdują się tutaj. Ponadto Janek i ja jako filmowcy chcielibyśmy przybliżyć światu Armenię. Tworzymy cykl krótkich reportaży o ludziach, miejscach, kulturze. Chcemy bardziej tę przestrzeń zrozumieć i ukazać jej niezwykłość.

 

FN: Tak, wspinaczka to dobra lekcja charakteru, a jednocześnie sprawdzian. No właśnie, na stronie projektu opisujecie 3 historie. Wspinaj się jak dziewczyna (Climb „Like a Girl”), Kamiennytyłek (Rockbottom), Zdrowie psychiczne (Mental Health). Czy te historie też będą miały swoje rozwinięcie w waszych filmach?

 

AW: Zdecydowanie tym dla nas jest! Tak, wszystkie te historie będą poruszone. Dziś przeprowadzaliśmy bardzo emocjonujący wywiad o byciu kobietą w outdoorze i zdrowiu psychicznym z Flo, która jest ofiarą przemocy seksualnej. Wspinaczka dała jej poczucie przejęcia kontroli nad swoim życiem oraz nauczyła ją jak obracać to co ciężkie i budzące strach w coś co nas wzmacnia.

FN: Jesteście na miejscu troszkę ponad tydzień, czy potraficie już ocenić na jakim etapie uda wam się zakończyć prowadzone działania?

 

AW: Dotychczas stworzyliśmy (tzn. obiliśmy) już kilkanaście dróg. Z każdym dniem powinno ich tylko przybywać. Dużo czasu zajęło nam rozglądanie się w poszukiwaniu dobrej skały, a następnie czyszczenie potencjalnych dróg. Teraz ogranicza nas tylko zmienna pogoda, ale najbliższe dni są obiecujące. Zakładamy więc, że pozostawimy tutaj kilkadziesiąt obitych dróg o różnym zakresie trudności, jednak potencjał i rejon są tak ogromne, że jest to dla nas jedynie początek opowieści, którą chcemy kontynuować w przyszłości zarówno osobiście jak i z pomocą innych wspinaczy.

 

FN: Codziennie też dzielicie się porcją wrażeń z minionego dnia, które zamieszczacie na waszych profilach społecznościowych. W regionie działa dużo wolontariuszy, między innymi przy projekcie Transcaucasian Trail. Z kolei na stronie waszego projektu piszecie: „Będziemy kontynuować zapraszanie kobiet do wspólnego prowadzenia pierwszych linii, próbowania pierwszych raków, wiercenia pierwszych spitów, czy też wpinania pierwszych wpinek” (w wolnym tłumaczeniu, przyp. red.). Czy planujecie prowadzić projekt dłużej niż ten jeden wyjazd? Na wzór Transcaucasian Trail? Czy wiadomo już coś o przyszłych planach?

 

AW: Zdecydowanie tak. Val oraz Tad pracowali jako wolontariusze przy tworzeniu szlaków w ramach Transcaucasian Trail. W ten sposób się poznali oraz nawiązali kontakty z wieloma innymi osobami, które teraz na różne sposoby pomagają nam w realizacji projektu. Zresztą Val dostrzegł klify na których pracujemy podczas wielomiesięcznego, samotnego marszu przez szlak TCT. Nasze działania są bez wątpienia początkiem czegoś dłuższego, czegoś co, mamy nadzieję, będzie żyło własnym życiem. Nie mamy jeszcze potwierdzonych szczegółów dotyczących ewentualnych powrotów tutaj, ale już w tym momencie każdy członek ekipy wie, że jest to miejsce do którego na pewno będziemy wracać. Bez wątpienia pozostaniemy w kontakcie z tutejszą społecznością wspinaczy oraz UWC Dilijan, czyli międzynarodową szkołą, której uczniów będziemy niedługo uczyć podstaw wspinania. Stworzymy także topo w postaci książki, marzy nam się zapraszanie wspinaczy z całego świata, aby mierzyć się z drogami. Bez wątpienia to dopiero wstęp do czegoś większego.

 

FN: Tak, czytałem o tym właśnie, że Val w ten sposób zaczął swoją przygodę. Nie sądziłem, że było to też przy okazji pracy przy Transcaucasian Trail. Który sam w sobie jest super inicjatywą.

FN: No właśnie, lokalna społeczność wspinaczy. Czy obecnie też wam pomagają w jakimś stopniu w obijaniu regionu? Czy może jednak jest to z jakiegoś powodu niemożliwe?

 

AW: Dotychczas pomagali nam wysyłając zdjęcia klifów oraz robiąc ujęcia z dronów przed naszym przyjazdem. Odwiedzili nas także w obozie, jednak pogoda nie pozwoliła wtedy na działanie w skale. Mamy jednak w planach przynajmniej wspólnie się powspinać i bez wątpienia wierzymy, że oni na własną rękę także będą rozwijać ten rejon.

 

FN: Czy teren który przygotowujecie będzie bardziej nastawiony na wspinanie sportowe? Czy raczej większość projektów układana jest pod własną asekurację? Do kiedy planujecie być na miejscu z obecną ekspedycją?

 

AW: Pod wspinanie sportowe, często wielowyciągowe, jednak jest też kilka dróg, które będą tradowe. Staramy się wbijać bolty tam gdzie trudno jest założyć asekurację własną, albo w miejscach gdzie tworzymy łatwiejsze drogi dla początkujących. Ekspedycja kończy się oficjalnie 22 września. Wtedy wracamy.

 

FN: Wszystko co dobre szybko się kończy.. Ale to dalej jeszcze prawie 3 tygodnie, nie ma co się śpieszyć. Widziałem też jak zrzucacie ruchome elementy skały, robi wrażenie. Jak wygląda obecnie infrastruktura wspinaczkowa w Armenii? Czy różni się od tej spotykanej w Europie? Czy regiony wspinaczkowe są wyznaczone i jasno opisane? Czy spotkamy dedykowane pola namiotowe przy regionach wspinaczkowych?

AW: Czas płynie tu inaczej. Z jednej strony jest go dużo, a z drugiej potencjał tych terenów jest tak olbrzymi że jedno życie to zbyt mało, aby go wykorzystać. Ruchomych elementów na ścianach nie brakuje, podobnie jak traw i krzewów dzikiej róży. Infrastruktura wspinaczkowa w Armenii w zasadzie nie istnieje. W całym państwie znajduje się podobno 5 rejonów wspinaczkowych, które razem liczą około 150-200 dróg, nie wszystkie obite. Wspinaczka jest tu wciąż stosunkowo młodym sportem, którego popularność jest zawężona ze względu na brak obiektów sportowych w mniejszych miejscowościach oraz przyczyn finansowych, nie jest to niestety zbyt tania dyscyplina. Z tego co słyszałam od znajomych, rejony które istnieją nie są zawsze dobrze opisane, dotarcie do nich to zazwyczaj trekking przez góry, a nocleg przeważnie odbywa się na dziko. Pola namiotowe dla wspinaczy nie istnieją. Jednak potencjał jest nieprawdopodobny! I ta dzikość oraz niedostępność bardzo do mnie przemawia. Nadaje całej podróży element przygody. Łączy nas z naturą i zbliża do ludzi.

 

FN: Dzika róża w skałach to zdecydowanie wątpliwa przyjemność, miałem okazję kiedyś wyładować tyłkiem w jednej po delikatnym locie.

 

AW: My doświadczamy takiej przyjemności każdego dnia w ścianie.

 

FN: Czy łatwo jest się dostać do Armenii? Jak byś oceniła dostępność regionu dla potencjalnych wspinaczy?

 

AW: Do Armenii dostać się jest bardzo łatwo. Z Warszawy bezpośrednio dolecimy do Erywania z naszym polskim LOT-em. Jeśli jednak szukamy tańszych opcji, UIA zabierze nas do stolicy Armenii z międzylądowaniem w Kijowie. Jest też oczywiście wiele innych linii i możliwości. Na pewno nie jest to skomplikowane. Poruszanie się po kraju jest bardzo tanie. My najczęściej korzystamy z usług miejscowych kierowców posiadających niezawodne Uazy. Oni chętnie zawożą nas na same szczyty klifów. Między miejscowościami kursują busy, ale słyszeliśmy, że niekiedy opłaca się nawet dojechać taksówką i jest to opinia Polaka! Jedyną przeszkodą jest język. W mniejszych miejscowościach nikt nie mówi po angielsku, ale wszyscy znają rosyjski, więc zalecam przynajmniej zabrać ze sobą słownik. Chociaż zdaje mi się, że jeśli ludzie bardzo będą chcieli się porozumieć to zawsze znajdą sposób. Nawiązując raz jeszcze do infrastruktury wspinaczkowej – nasz „Projekt Armenia” zakłada jej rozwój, budowę kolejnych szlaków z pomocą naszych przyjaciół tworzących TCT, tworzenie coraz większej ilości dróg. Na pewno nie jest to projekt, który skończy się wraz z naszym wyjazdem i w który zaangażowani będziemy tylko my. Mamy nadzieję, że on nas przeżyje i każdy kto będzie miał trochę pasji i chęci – wliczając wszystkich, którzy dowiedzą się dzięki wam o tej sprawie – dołoży swoją cegiełkę. Ja na pewno będę tu wracać I każdy członek naszej obecnej wyprawy również.

Więcej informacji o Projekt Armenia znajdziecie na oficjalnej stronie www.projectarmenia.co.uk/ oraz na profilach społecznościowych uczestników.

 

  • search